środa, 4 maja 2011

Nowa mantra: patience

savagechickens.com
Przez ostatnie dni miałam niezłego doła, a od NIE denerwowania się wizytą u gina skręciły mi się chyba wszystkie kichy w brzuchu. A w gabinecie to się po prostu rozkleiłam:( No, ale już po wizycie, właśnie wróciłam z toną kolejnych leków. I dobrze i źle. Dobrze bo jest co i czym leczyć, a źle że cholerstwo nie puszcza tak łatwo, bo jak tylko skończyłam poprzednią kurację to wszystkie niepokojące dolegliwości i objawy wróciły. A podczas leczenia było wszystko super. No ale mam zmienione leki. Nasz doktorek uspokaja, mówi że wszystko da się wyleczyć tylko musimy być cierpliwi. A przed nami  z gabinetu wyszły dwie pary z pierwszym usg dzidziusia w ręku. To dobry znak. I jak się dowiedzieliśmy jednej z tych par udało się po.... 12 latach!!! szok! Wytrwali ludzie nie ma co. Podziwiam. Trafili do naszego gina 2 lata temu i on im pomógł. Po dzisiejszej wizycie chyba oboje trochę odetchnęliśmy. Nareszcie trafiliśmy na lekarza, który ma jakiś pomysł na wyleczenie nas, przedstawia nam wszystko w rzeczowy sposób tak, że czujemy, że to leczenie choć długie to ma sens. Oczywiście nauczeni doświadczeniem jesteśmy jeszcze nieufni, ale światełko w tunelu jest. I przez to chyba jestem już teraz spokojniejsza. Może w końcu trafiliśmy w dobre ręce. Oby!

3 komentarze:

  1. Dobry lekarz to już połowa sukcesu. Liczę, że zacznie się u Was dziać teraz dużo pozytywnych rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Jagoda:) to prawda, że dobry lekarz to bardzo dużo. Tobie także życzę dużo pozytywów:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze że macie plan, jesteście do niego pozytywnie nastawieni i z tego co czytam, myślę, że to spory krok do przodu. Liczę że efekty leczenia będą pomyślne, a potem to już z górki!

    OdpowiedzUsuń