Zamiast wizyty u mamy i wspólnego obiadu z okazji Dnia Mamy, ja miałam swoje prywatne święto, czyli Dzień Małpy, która zjawiła się akurat dziś, 4 dniu przed czasem :( Okrutna ta natura! I chcąc nie chcąć musiałam wcisnąć się bez kolejki do gina, co by mi nawypisywał kolejne porcje przepysznych tabletek na wszystkie pory dnia bleeeeeeeeeeee!!! Zajadam nerwa waniliowym alpejskim mleczkiem i mam wszystko w nosie!
Bezczelny małpiszon!
OdpowiedzUsuńTylko ptasie mleczko? Ja bym sobie jeszcze kielicha walnęła :D
OdpowiedzUsuńAle wiesz co... lepiej 4 dni wcześniej niż 4 dni po terminie, bo ja np. bym się cholernie wkręcała przez te 4 dni.