czwartek, 24 lutego 2011

Czekanie

Każdego dnia uczę się czekać… cierpliwie czekać… czekać z nadzieją… Moja historia jest prosta i niestety w dzisiejszych czasach coraz bardziej „popularna”. Cierpię na niepłodność (nie mylić z bezpłodnością!), a właściwie cierpimy na nią razem, bo to choroba par. Ile ja się o tym naczytałam, u ilu lekarzy byłam, ile badań zrobiłam przez te kilka lat! Wyszła z tego niezła kartoteka. A ja spokojnie mogę otwierać własną praktykę;) A tak poważnie… ta choroba - niepłodność uczy pokory, cierpliwości. Dzięki niej uświadomiłam sobie jak niewiele, a dokładnie NIC od nas nie zależy. Śmieszą mnie teraz ludzie, którzy „planują życie”. W tym roku pierwsze dziecko, za dwa lata drugie… niektórym fartem nawet się udaje, ale to nie oni o tym zadecydowali. Kiedyś też taka byłam, miałam „Plan na Życie”. Ale życie mój plan ma w nosie i co miesiąc odwiedza mnie wredna @. Babeczki wiedzą co to za jedna. Pewnie do wielu z Was przychodzi też nieproszona i ostentacyjne zaznacza swoją obecność. Wtedy jest cierpienie, złość, płacz, czasem histeria, prawie zawsze czarne myśli, zdarzają się i wulgaryzmy w jej kierunku, no ale cóż to natura – ona wie lepiej od nas… niby… A potem jest kolejna szansa i znów czekamy, co będzie tym razem…
Pozdrawiam Wszystkich Czekających