wtorek, 30 października 2012

Wróciłam i marznę:(

To był brutalny powrót do rzeczywistości, zaledwie trzy godziny lotu, a ze słonecznej krainy przeniosłam się do białej i bardzo zimnej Polski buuuu! Od przyjazdu snuję się jak śnięta po domu, ubrana na cebulę i nie umiem się jeszcze odnaleźć. Moja opalenizna blednie z dnia na dzień :( Zawsze cieszyłam się z powrotu do domu, ale teraz to najchętniej spakowałabym się ponownie i wróciła do tego miłego ciepełka. Idę posiedzieć przy kaloryferze! Wkrótce napiszę coś więcej...

sobota, 13 października 2012

Bezsenna noc

Ostatnia przed wylotem, a ja nie zmrużyłam oka, nie wiem czy to przedwyjazdowy nerw, czy raczej zmęczenie przygotowaniami. O 5:00 poddałam się i odpaliłam kompa, a już od 4:00 oglądam film, miałam dość leżenia i  gapienia się w sufit. Wyjeżdżamy dziś późnym wieczorem, bo mamy nocny lot, także kolejna nieprzespana noc przede mną. A za mną pracowity dzień. Mieszkanie sprzątnęłam na błysk - teściowie będą kontrolnie zaglądać pod naszą nieobecność, więc same rozumiecie, że kurzowych kocurów nie powinno być;), uprasowałam górę ubrań (nie dotknę się do żelazka baaaaardzo długo), i upakowałam nas w dwie walizy. Jestem pewna, że wzięłam za dużo, zawsze tak jest, ale nie mogę się powstrzymać, zawsze wydaje mi się, że to wszystko jest mi niezbędnie potrzebne, a potem nawet tego nie wypakuję, ech typowa baba;) Dobrze, że są kilogramowe ograniczenia, tylko to mnie powstrzymuje, by nie zabrać ze sobą pół domu! A  w drodze i tak będę miała nieodparte wrażenie, że zapomniałam czegoś bardzo ważnego taaa... W takich momentach odzywa się mój osobisty Adaś Miałczyński, dochodzi do tego jeszcze niepokój związany z tym czy zamknęłam okna, drzwi, wyłączyłam gaz, zakręciłam wodę itd... paranoja w czystej postaci! Jak z filmów Koterskiego, nic dodać, nic ująć;)
Plan na dziś to spakować ostatnie drobiazgi, "przyciąć komara" przynajmniej na godzinę, by nie być jedną turystką, która na widok pięknego Cypru zaśnie na stojąco, i zrobić sobie ekspresowe domowe spa, czyli pilling, maseczka, ścieranie tarką cellulitu i co tam jeszcze wymyślę, by móc się jakoś pokazać na plaży. Bo tego, że jestem w październiku blada, jak ściana już nie da się ukryć:) Trzymajcie się i trzymajcie kciuki bym doleciała tam i z powrotem w jednym kawałku. Do usłyszenia za dwa tygodnie!

środa, 3 października 2012

Wkur... - red alert!

Dawno mnie tu nie było, ale niestety intensywność pracy w ostatnich tygodniach uniemożliwiła mi zaglądanie do sieci w innych celach niż służbowe. Doba za krótka zdecydowanie. Oczywiście odbyło się to na mnie - właśnie leczę się z anginy, którą nabyłam najpewniej przez stres, intensywność pracy, a co za tym idzie spadek odporności. A poza tym taki teraz czas na choróbska niestety. Muszę się wyleczyć, bo mój wyjazd już tuż tuż. Tylko to mnie jakość trzyma przy życiu. I oczywiście choroba przypadła na okres płodny, szkoda gadać... Nie ważne, robię na wszystko pauzę, ja chcę po prostu wyjechać, położyć się na ciepłym pasku i nie robić kompletnie NIC! Mam nadzieję, że te dwa tygodnie, jakoś uspokoją moje napięte do granic możliwości nerwy, bo już jestem na takim etapie, że otwierając rano oczy od razu wszystko mnie wkurwia i dałabym po prostu komuś w pysk! Wczoraj klęłam na czym świat stoi, a potem poryczałam się, bo nie mogłam otworzyć głupiej butelki! Ani liczenie do dziesięciu, ani medytacja już nie pomaga... Wczoraj też moja przyjaciółka urodziła swoje drugie, śliczne różowe dziecię, a mój brzuch jak był pusty tak jest. Czuję jedną wielką beznadzieję w Tym Temacie. W tej chwili nie mam siły i chyba już chęci by działać dalej... Może po powrocie z urlopu, spojrzę na to całe moje leczenie z dystansem i pomyślę, co dalej robić. Jakbym musiała podjąć decyzję dziś to chyba powiedziałbym pass niestety. Nigdy nie myślałam, że dojdę do takiego momentu, a jednak...
Odezwę się po powrocie, pozdrawiam Was. Trzymajcie kciuki bym była w mniej wisielczym nastroju!