środa, 27 czerwca 2012

Huśtawka emocji

Milczałam, bo ostatnio dużo się działo. Wynik progesteronu 80! zrobiony 7 dni po owu podniósł mi ciśnienie. Ponadto wyjątkowo mocno bolały mnie cycki, już nawet było mi trochę niedobrze, ale nie robiłam testu, czekałam cierpliwie do terminu @, wtedy też miałam wyznaczoną wizytę u doktorka. Starałam się nie nakręcać, ale w duchu modliłam się o dobrą wiadomość. Doktorek wysłał mnie od razu na betę, to było najdłuższe 15 minut w moim i męża życiu, ale niestety wynik był negatywny. @ przyszła w Dzień Ojca, a w ubiegłym miesiącu była w Dzień Matki. Pomysłowa ta natura, nie ma co:( Przyznam, popłakałam sobie solidnie, wyżaliłam się w niebo, tylko to mogłam zrobić. Albo w labie coś sknocili z wynikiem, albo jakieś dzieciątko przez chwilę tam było i znikło:( Pozbierałam się jakoś, zrobiłam sobie małą niespodziankę i zdałam za pierwszym razem teorię z prawka, jestem z siebie dumna, chociaż wiem, że trudniejsza część jeszcze przede mną. Do egzaminu praktycznego zostały mi trzy tygodnie aaaaa!!!! Dzisiaj jazda szła mi jak po grudzie, ale chyba przez tą beznadzieją pogodę za oknem, mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Najlepsze jest to, że super wychodzą mi trudniejsze manewry, a potrafi mi chat jeden przy ruszaniu na prostej drodze zgasnąć:) pod górkę nigdy:) No, zobaczymy czy to będzie mój jedyny egzamin, czy też pierwszy z wielu:) Miałam jeszcze w tym miesiącu po pół roku badanie cycek, no i znowu coś mi tam wypatrzyła, ale powiedziała, żeby odczekać trzy miesiące, pić wiesiołek i przyjść jeszcze raz. Mam nadzieję, że to zniknie i nie będę musiała przechodzić przez kolejną biopsję. Dziewczyny badajcie się, bo jak słucham opowieści znajomych to prawie każda ma, a to torbielki, a to inne cuda w cyckach. Lepiej zapobiegać niż leczyć. Trzeba przełamać strach i iść. Tak więc huśtawkę emocji zafundował mi czerwiec. 1 lipca kolejne urodziny i z tego powodu mam mały kryzys. Mam zamiar wypić sporo wina (bo mogę!) i wytańczyć się za wszystkie czasy, póki mi jeszcze zawiasy w kolanach działają jako tako buuu:(, bo ze zmarszczkami to już chyba nic nie zrobię;(( A, życzenie mam od lat jedno, Wy wiecie jakie, na głos nie mówię, żeby się spełniło!

wtorek, 19 czerwca 2012

Małe przesłuchanie;)


soul10, autorka bloga, który chętnie podczytuję (http://chwile-niezapomniane.blogspot.com) :) zaprosiła mnie do blogowej zabawy. Mam odpowiedzieć na zadane pytania, ułożyć swoje i zaprosić do zabawy kolejne osoby. Co prawda nie przepadam za wszelkiego rodzaju łańcuszkami, ale dla sympatycznej koleżanki zrobię wyjątek i odpowiem;). Nie będę jednak kontynuować dalej łańcuszka. Wybacz!:)


Oto odpowiedzi na pytania soul10:

1.Książka czy film?
Trudny wybór, bo kocham i dobrą książkę i dobre kino, ale chyba jednak książka:)

2.Kot czy pies?
Lubię futrzaki z charakterkiem, a więc zdecydowanie koty:)

3.Czarne czy białe?
Białe

4.Samochód czy rower?
Aj i znów trudne pytanie. Rower kocham - mogę jeździć godzinami, ale teraz poznaje samochód i podoba mi się coraz bardziej:) Ale skoro muszę wybrać to - stara miłość nie rdzewieje -  mój piękny rower!

5.Rozważna czy romantyczna?
Romantyczna:)

6.Słodkie czy słone?
Słodkie (ach ta czekolada!)

7. Taniec czy różaniec?
Jestem i do tańca i do różańca:)

8.Gaduła czy milczek?
Gaduła

9. List czy e-mail?
E-mail, chociaż czasem tęsknię za listowną korespondencją z poznanymi latem fajnymi ludźmi. Wyczekiwało się na odpowiedź, zaglądało codziennie z zaciekawieniem do skrzynki, a teraz to tylko papierowo rossmann do nas pisze, pizza i gazownia :)

10. Porządek czy bałagan?
Artystyczny bałagan;)

11.Pop czy rock?
Zdecydowanie rock!

I na koniec napisze Ci Kochana, że też jestem leworęczna, i dobrze mi z tym:) Pozdrawiam!

niedziela, 3 czerwca 2012

Ach te stereotypy...

Jeżdżę, jak szatan po ulicach mego miasta - jakieś 40/h:) Na tyle, póki co pozwala mi moja instruktorka. Nigdy, ale to nigdy nie chciałam by uczyła mnie kobieta prowadzić auto, jakoś w tym względzie bardziej ufam facetom, nieraz jadąc samochodem z perspektywy pasażera wkurzałam się na tzw. "baby za kierownicą", które lusterka mają chyba tylko po to, by pomalować usta, a o zmianie kierunku jazdy nie muszą przecież informować innych na drodze. I te ich hamowanie na ostatnią chwilę, nie mówiąc o parkowaniu - jakby prowadziły statek kosmiczny, a nie auto! Normalnie MASAKRA! Bałam się, że to jakaś taka nasza babska przypadłość, i może dlatego tak długo zwlekałam z prawkiem. Jest w moim mieście babska elka, ale trzymałam się od niej z daleka. Wybrałam tradycyjną szkołę, instruktora - oczywiście faceta, pojeździłam z nim trochę, ale nagle rozwiązali z nim umowę. Do dziś nie wiem, co się stało. Czekałam w umówionym miejscu, a tu podjeżdża do mnie kobieta i mówi, że teraz ona będzie mnie uczyć. Na dodatek okazało się, że to moja znajoma. Klęłam pod nosem, na czym świat stoi podczas tej pierwszej wspólnej jazdy. Już w myślach widziałam niezdany egzamin:) Ale muszę powiedzieć, że z każdą kolejną jazdą czuję się coraz pewniej za kółkiem. Moja instruktorka nie uczy mnie "babskiej" jazdy, czyli kobieta może jeździć normalnie, bezpiecznie, SZOK!:) Zapisując się na prawko od razu powiedziałam, że jak zauważę, że jeżdżę tak okropnie, jak te "baby" które przeklinam, to rezygnuję! Ale jest dobrze, oczywiście, jeszcze dużo przede mną, na razie wyjeździłam 13 h, ale jest naprawdę dobrze. Najważniejsze, że nie mam stracha, już na pierwszej jeździe wyjechałam na miasto i nie było we mnie lęku, owszem jestem bardzo skoncentrowana, ale strachu zero. Naprawdę dobrze czuję się za kierownicą. Oby tak dalej!:)

                                          MASAKRA:)

A, co do innych babskich spraw. To mam pierwszy namacalny dowód na to, że zabieg został wykonany prawidłowo. Odkąd pamiętam, moja @ przychodziła wraz z okropnym bólem, gdy moje koleżanki w szkole, na studiach czy z pracy robiły w "te dni" praktycznie wszystko, ja leżałam nieprzytomna z bólu z termoforem i łykałam silne prochy. Zawsze tak było, aż do zabiegu. Myślałam, że ta pierwsza 11-dniowa to była taka przez leki, ale ta ostatnia miała być już tą "normalną". Lekarz uprzedzał, że zobaczę różnicę, ale ja mu nie wierzyłam. Jak to bez bólu?! Niemożliwe! Przygotowałam sobie więc arsenał leków przeciwbólowych i czekałam w napięciu, a tu nagle niespodzianka. Ból praktycznie żaden, lekkie skurcze i już. Zawsze najgorszy był u mnie drugi dzień, a teraz w ten dzień jeździłam sobie rowerem po mieście. Nie mogę uwierzyć, że zmiana jest aż tak wielka. Bardzo poprawi to mój komfort życia, jestem szczęśliwa. Co prawda intensywność jest taka sama, ale bez bólu to wielka różnica:) Chociażby dla tego warto było wykonać laparo:)