czwartek, 26 maja 2011

Dzien Małpy

Zamiast wizyty u mamy i wspólnego obiadu z okazji Dnia Mamy, ja miałam swoje prywatne święto, czyli Dzień Małpy, która zjawiła się akurat dziś, 4 dniu przed czasem :( Okrutna ta natura! I chcąc nie chcąć musiałam wcisnąć się bez kolejki do gina, co by mi nawypisywał kolejne porcje przepysznych tabletek na wszystkie pory dnia bleeeeeeeeeeee!!! Zajadam nerwa waniliowym alpejskim mleczkiem i mam wszystko w nosie!

poniedziałek, 23 maja 2011

Jest coraz dziwniej...

Mój majowy cykl oszalał. Normalnie widzę i czuję po sobie kiedy jest owulacja, raczej nigdy nie mam z tym problemu, ale w tym miesiącu, jak pisałam wcześniej, nie widziałam nic, a miałam zrobić hormony w odpowiednim czasie i odstawić pewne leki, więc zadzwoniłam do mojego gina z pytaniem: cóż mi robić? Kazał przyjść na usg, żeby zobaczyć co tam się u mnie w środku dzieje. A tu niespodzianka, bo się okazało, że owulacja była i to jeszcze na tyle niedawno, że gin widział pęknięty pęcherzyk. Hmm ciekawostka. Ucieszyłam się, przecież już przekreśliłam ten cykl. Ginek mówi, że stres mógł zahamować objawy, ale to nie przekreśla możliwości poczęcia, mówi że widział, już w swojej karierze przeróżne przypadki. Tak więc wyszłam od niego pocieszona. A dziś kolejna niespodzianka zaczęłam plamić - na miesiączkę co najmnie o tydzień za wcześnie i znów nie wiem co myśleć. Kolejną wizytę mam na początku czerwca. Nie chcę się nakręcać, że to plamienie implementacyjne, wyszukiwać inne objawy, bo już takie wczesne plamienia miałam nie raz i zawsze kończyły się @. Chyba już nie będę robić alertu tylko poczekam cierpliwie na rozwój wypadków.

niedziela, 15 maja 2011

Zbuntowana owulacja

Poszła sobie gdzieś, obraziła się, sama już nie wiem, ale nie ma:( Nie wiem czy to wina tych nowych leków, które przecież w założeniu miały ją poprawić, a nie zlikwidować, czy bardziej stresu jaki przeżyłam w poniedziałek. To był chyba najdłuższy dzień w moim życiu. Poszłam, jak każdego roku w maju, na kontrolne usg piersi, jedną zbadała jest git - odetchnęłam tylko jakieś małe torbielki, to mam zawsze, bada drugą i się marszczy, bada dokładnej, a ja już leżę na kozetce i się modlę, żeby nic nie wypatrzyła, ale jednak wypatrzyła. Wyszłam z usg na miękkich nogach ze skierowaniem na biopsję. Nie dałam rady czekać na bezpłatną, więc zrobiłam tego samego dnia popołudniu prywatnie, wynik po długich dwóch godzinach na całe szczęście dobry. Mam po prostu nadal robić regularne kontrole i się nie martwić. Ale ten dzień był dla mnie traumatyczny, jakbym czekała na kata. Myślę, że owulacja zbuntowała się właśnie przez ten stresujący dzień. Niestety nie mam wpływu na mój organizm, a w takiej sytuacji chyba nikt nie potrafi zachować zimnej krwi. No cóż, oby w przyszłym cyklu wszystko wróciło do normy, bo ten już chyba trzeba spisać na straty:(

środa, 4 maja 2011

Nowa mantra: patience

savagechickens.com
Przez ostatnie dni miałam niezłego doła, a od NIE denerwowania się wizytą u gina skręciły mi się chyba wszystkie kichy w brzuchu. A w gabinecie to się po prostu rozkleiłam:( No, ale już po wizycie, właśnie wróciłam z toną kolejnych leków. I dobrze i źle. Dobrze bo jest co i czym leczyć, a źle że cholerstwo nie puszcza tak łatwo, bo jak tylko skończyłam poprzednią kurację to wszystkie niepokojące dolegliwości i objawy wróciły. A podczas leczenia było wszystko super. No ale mam zmienione leki. Nasz doktorek uspokaja, mówi że wszystko da się wyleczyć tylko musimy być cierpliwi. A przed nami  z gabinetu wyszły dwie pary z pierwszym usg dzidziusia w ręku. To dobry znak. I jak się dowiedzieliśmy jednej z tych par udało się po.... 12 latach!!! szok! Wytrwali ludzie nie ma co. Podziwiam. Trafili do naszego gina 2 lata temu i on im pomógł. Po dzisiejszej wizycie chyba oboje trochę odetchnęliśmy. Nareszcie trafiliśmy na lekarza, który ma jakiś pomysł na wyleczenie nas, przedstawia nam wszystko w rzeczowy sposób tak, że czujemy, że to leczenie choć długie to ma sens. Oczywiście nauczeni doświadczeniem jesteśmy jeszcze nieufni, ale światełko w tunelu jest. I przez to chyba jestem już teraz spokojniejsza. Może w końcu trafiliśmy w dobre ręce. Oby!