poniedziałek, 13 maja 2013

Ciąża to dziwny stan

Wyobrażenie o ciąży, szczególnie tej wyczekanej, a rzeczywistość to dwie różne rzeczy. Utwierdzam się w tym przekonaniu każdego dnia. W marzeniach o odmiennym stanie jest przede wszystkim radość, że w końcu doczekałam się upragnionego dziecka, że tak fajnie rośnie maleństwo, a z nim mój brzuch (i piersi;)), że czuję pierwsze ruchy, że widzę je na usg itd. Nie ma tam miejsca na mdłości, skurcze nóg, zgagę, bóle pleców, czy zmienność nastrojów. Po prostu nie myślisz o tym marząc o dziecku. I tu chciałabym się zatrzymać właśnie przy wahaniach nastroju, bo o ile pozostałe dolegliwości, których doświadczam (tj. skurcze nóg, bóle pleców czy zgagę) mogę znieść i rozumiem, że po prostu muszę to przetrwać, tak z emocjonalną huśtawką trudno mi sobie poradzić. A nawet bardzo trudno ostatnio. Jakbym miała położyć na jednej szali czystą radość, a na drugiej, silny niepokój to ta druga byłaby dużo cięższa niestety. Mam, szczególnie ostatnio, takie dziwne dni, ponure dni, gdy nachodzą mnie czarne myśli, których nie mogę wywalić ze swojej głowy: a to, że lekarz czegoś nie zauważył, że z moim dzieckiem jest, coś nie tak, że usg też nie daje 100 proc. pewności, co do jego zdrowa, że kolejnych miesiącach może się jeszcze tyle nieprzewidzianych rzeczy przydarzyć, a każdy termin usg zamiast radosnego oczekiwania kojarzy się ze stresem, że w czasie porodu też tyle jest niebezpiecznych sytuacji. Aaaaaa głowa pęka od tych myśli. Ostatnio, jak się tak nakręciłam to przepłakałam, jak głupia cały dzień, nie mogłam się uspokoić. Zadzwoniłam do męża, by zerwał się z pracy i zabrał mnie gdzieś, bo oszaleję! Sama ze sobą nie mogłam wytrzymać, płakałam i przepraszałam mojego synka, że ma tak durną, histeryczną matkę! Wiem, że to burza hormonów i czas, w którym kobieta oswaja się z zupełnie nową sytuacją w życiu, ale nie sądziłam, że ja, która przez tyle lat walczyłam o to dziecko, doświadczę tak silnych negatywnych emocji w ciąży. Myślę sobie, że mój organizm przez płacz, momentami nawet histerię, odreagowuje teraz te wszystkie trudne lata walki o dziecko, podczas których musiałam się szybko zbierać do kupy i działać, nie było czasu na dłuższe rozczulanie się nad sobą. I wiem, że gdyby teraz coś złego spotkało mojego synka to pękłoby mi serce i już bym się z tego nie podniosła... I znowu mam łzy w oczach, to silniejsze ode mnie. Pozostaje mi mieć nadzieję, że te negatywne myśli są całkowicie irracjonalne i znajdę jakiś sposób na okiełznanie ich. Zawsze myślałam, że będę celebrować, każdy dzień ciąży, ale po takim przepłakanym, ponurym dniu marzę tylko o wehikule czasu, który przeniesie mnie do momentu, gdy mój syn będzie cały, zdrowy i bezpieczny w moich ramionach. Mam jednak świadomość, że moje zamartwianie się nie skończy się wraz z porodem, bo o dziecko rodzice drżą przez całe życie. Tak to już jest. I jak to mawia mój mąż, żeby mnie rozśmieszyć: masz kobieto, co chciałaś:) Chciałam i nadal chcę, więc biorę ten czas z jego jasnymi i ciemnymi stronami czekając z niecierpliwością na mojego synka!

***

Dygresja po burzowej nocy

Spania dziś nie było, pioruny strzelały przez kilka godzin, po każdym mocniejszym uderzeniu dostawałam kopa w brzuch i bynajmniej nie były to subtelne motylki. Ewidentnie Młodemu ta pogoda nie pasowała równie mocno, jak mnie:( A mój mąż chrapał obok w najlepsze. Zupełnie nie wiem jak on to robi, że nic nie słyszy. Zazdroszczę! Nie lubię burzy, nigdy nie lubiłam i coś czuję, że mój syn będzie miał to po mnie.

16 komentarzy:

  1. Aga miałam to samo, ciąża po latach starań to nie jest spokojne oczekiwanie dziecka a niepokój straszny do samego porodu... I potem też. Rozumiem, mnie się z tego stresu brzuch spinał całą ciążę, właściwie lekarz mówił, że mam cały czas napięty lekko... Ciągle się bałam, przy mocniejszym bólu że szyjka idzie, że się łożysko może odkleja, jak się mała nie ruszała, to wiadomo, jak za dużo ruszała też źle.. No znam to do bólu... Jakbyś chciała pogadać to napisz do mnie :) Dużo siły! Zresztą co ja gadam, masz tę siłę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana jesteś, dziękuję za pomoc, może się odezwę, jeszcze raz dziękuję:)

      Usuń
    2. całą ciążę powtarzałam, że takim ciężarnym jak ja powinni dawać aparat usg do domowego użytku... :) Codziennie bym zaglądała do małej i zaraz większy spokój ;) przy takiej ciąży poród był cudooooowny! Ja do 20tc żyłam jeszcze w strachu czy mała nie ma rozszczepu podniebienia, bo moja siostra i siostrzenica mają... Więc to u nas genetyczne jest. Ale lekarz w 20tc wykluczył to, więc już było ciut lepiej ;) Poza tym w 8tc lekarz powiedział mi że jest za mały worek owodniowy i zwiększył leki, potem w 12tc już było ok za to łożysko lekko przodujące i tak ciągle coś :P No szał. Dla mnie ciąża była czymś wyczekanym ale strasznym...

      Usuń
    3. O matko, współczuję! To prawda, że przydałby się taki monitoring na stałe i żeby jeszcze 100 proc. wykluczał choroby! Ja jak zobaczę w telewizji czy na ulicy chore dziecko to dostaję palpitacji, a w rodzinie mam wady serca, więc też drżę przy każdym usg czy u synka serce prawidłowo pracuje. Boję się tych wszystkich chorób genetycznych, masakra! Bogata wyobraźnia na czas ciąży powinna być wyłączona!

      Usuń
    4. o taaaak, to prawda. a jeszcze jak się jest na zwolnieniu to się ma tyyyle czasu na myślenie...

      Usuń
  2. Ja też się bardzo bałam i wielokrotnie ryczałam ze strachu...

    OdpowiedzUsuń
  3. ja mam to samo... dawałam sobie w głowie "bezpieczne" terminy, najpierw 20 tydzień, a teraz w 30 tyg wcale nie jest lepiej, chociaż wiem ze gdyby mały się teraz urodzi miałby duże szanse na przeżycie.
    to ciągłe drżenie o dziecko, wychodzę z wizyty cała w skowronkach a na drugi dzień mam takie myśli że....ehh
    wymyślam sobie niestworzone rzeczy, schizuję, panikuję...
    więc sama nie jesteś...

    myślałyśmy że ciąża bedzie szczesliwym oczekiwaniem, że będziemy całe w skowronkach, a u mnie dominuje strach, oczekiwanie, niepewność, zamartwianie się...
    Im gorsza pogoda tym muszę ci napisać że mam takie myśli.Potrzebuję słońca.

    czytam cię od dawna i bardzo ci gratuluję syncia:)


    hebamme.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja gratuluję synka i życzę Tobie i sobie wytrwałości w tym dziwnym choć wyjątkowym czasie:)

      Usuń
  4. tak to niestety właśnie się odbywa. Ja chodzenie w ciąży uwielbiałam ale stres mnie wykańczał.

    Trzymaj się i myśl sobie, że już niedługo będziesz miała synka pod ręką, w każdej chwili do wglądu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że się boisz. Ja od kreski na ciążowym już byłam w strachu. Tak naprawdę strach pozostaje chyba do samego porodu. Trzymaj się dzielnie. Wszystko będzie dobrze. Życzę Wam dużo zdrówka i rośnijcie!:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, tak szczerze to pierwsze miesiące po urodzeniu dziecka też nie są takie różowe jak sobie wyobrażamy, słodkie śliczne maleństwo śpiące w kołysce i pochyleni nad nim zakochani rodzice... Może się okazać że słodkie maleństwo będzie całe w pryszczach, żółte od żółtaczki i będzie się darło bez opamiętania a ty nie będziesz nawet wiedziałam dlaczego ;-)No i strach jest ciągle - czy oddycha, a czy przypadkiem nie ma gorączki, czy nos nie zatkany, czy brzuszek nie boli, czy nie uleje i się nie zakrztusi. Masakra...
    Nie piszę tego żeby straszyć, po prostu jeżeli już w ciąży masz tendencję do zjazdów nastroju to po porodzie możesz zaliczyć taki mega zjazd... Warto być na to wcześniej przygotowanym żeby nie wpaść w panikę albo depresję.
    Pozdrawiam i lepszego humoru życzę!!! :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdaję sobie z tego sprawę, tak jak pisałam w poście, martwić się będę zapewne aż do dorosłości Młodego...

      Usuń
  7. hej Aga, czytam Twojego bloga regularnie. Jestem Twoją imienniczką i sama staram się o dziecko już 2,5 roku. Twoj dzisiejszy wpis bardzo mnie poruszyl. Mysle ze Twoj strach swiadczy tylko i wylacznie o wielkiej milości do dziecka i jest normalny. Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń