wtorek, 19 lipca 2011

Jak zwykle

Wyczekiwałam jutrzejszego poranka jak zbawienia, odliczałam dni. Rano miałam zrobić test, w pracy siedziałam jak na szpilkach i nagle zadzwoniła moja przyjaciółka, u której dopiero co tańczyłam na weselu, że chce ze mną porozmawiać. Szłam na to spotkanie z mocno bijącym sercem, bo już wiedziałam co usłyszę. I oczywiście nie myliłam się - moja przyjaciółka jest w ciąży. Jak ja pięć lat się staram, tak przez ten czas ona zdążyła poznać swojego przyszłego męża, zaręczyć się, wziąć ślub i zajść w ciążę. A ja co?! Oczywiście wieczorem dostałam @! Testy wrzuciłam na dno szuflady i się poryczałam. Cieszę się z jej szczęścia, zasłużyła na wszystko co najlepsze. Ale czy ja na to nie zasłużyłam?... Brakuje mi już sił...

2 komentarze: