
Ogarniam się powoli z tego trudnego okresu, nie czuję się jeszcze super dobrze, ale już lepiej. Kolejna @ już za mną, czekałam na nią, jak na coś oczywistego i "nie zawiodła" jak zwykle. W poniedziałek mam wizytę u gina, powinnam być tydzień temu, ale nie miałam na nią sił, więc przełożyłam. Robił mi jeszcze ostatnio jakieś badania krwi, więc poznam wyniki. Zaczęłam biegać - to pomaga. Mój cel to trzy razy w tygodniu po 1h. Na razie plan realizuję. Zawsze wysiłek fizyczny pomaga mi w stresowych sytuacjach, jak pokłócę się z mężem to idę sprzątać, nie wiem czy on aby czasem tego nie wykorzystuje;) Przez pierwszy kwadrans biegu mam w głowie gonitwę myśli - i tych związanych z dzieckiem, badaniami, ale też listę spraw do zrobienia, a potem z każdą minutą głowa mi się wyłącza, słyszę tylko własny oddech, czuję strużki potu na plecach i po prostu biegnę. Czasem wyobrażam sobie, że biegnę do celu - tego upragnionego, wtedy automatycznie przyśpieszam:) Kurcze, naprawdę tak dużo zależy od tego, co siedzi nam w głowie. Po godzinie biegu czuję przyjemne zmęczenie, ale też to jak rozluźniły mi się mięśnie na twarzy, dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, jak bardzo miałam zaciśniętą szczękę w ciągu dnia. I to jest taka godzina tylko dla mnie, bez męża, komórki, pracy, reklam krzyczących z telewizora... Taki moment zawieszony w próżni, którego bardzo potrzebuję. Moja praca dalej mnie wkurza, ale zajęłam się teraz jeszcze sprawami firmy męża i w sumie cieszę się z tej odmiany, choć to dodatkowe obowiązki. Poza tym myślę coraz intensywniej o zmianach w życiu zawodowym, mam pewne pomysły, ale ja jestem taka, że muszę wszystko dokładnie przemyśleć, zbadać z każdej strony, więc to jeszcze potrwa...;) Mam jeszcze takie wieczory, że płaczę w poduszkę i czuję straszną niesprawiedliwość, ale po takiej chwili rozczulania się nad sobą, biorę się w garść, czyli biorę garść przepisanych przez doktorka leków i mówię sobie "nie poddam się!". Wczoraj zrobiłam sobie prezent i kupiłam przepiękne buty na jesień - wydałam fortunę, ale nie mogę się na nie napatrzeć. Mam hopla na punkcie butów, jestem bardzo wybredna, tak rzadko zdarza mi się w sklepach znaleźć taką perełkę, więc jak już na nią trafię to nie mogę się powstrzymać. Najgorsze jest to, że nawet zawrotna cena mnie nie zatrzyma;) Ale co tam, człowiek musi mieć jakieś radości z tego życia, zawsze mogę sobie (i mężowi!) wytłumaczyć, że przeze mnie gospodarka kuleć nie będzie:) Z dobrych wiadomości jest też to, że w końcu ustaliliśmy z mężem termin urlopu - październik, wiem że późno, ale u nas nie jest to takie proste, by się dopasować. I mam już na co czekać:) Jak znajdziemy fajną ofertę to kierunek: Cypr!
***
Na życzenie Oli :)
Ale w nich to sobie nie pobiegam, za to z grubymi kolorowymi rajstopami i spódnicą "na mieście" będzie szał;)
Ah, ja też mam fisia na punkcie butów :) Mój mąż przyzwyczaił się już do tego faktu na tyle, że czasami sam kupuje mi parę,jako niespodziankę :) Po 35 parach przestałam już liczyć :)
OdpowiedzUsuńdobry mąż:) ja też już swoich nie liczę:)
OdpowiedzUsuńHa! Witajcie w klubie butomaniaczek! Ja już wypatrzylam 2 pary nowe na jesien... szczęćie, że bylam w sklepie z mamą, to wstydzilam się kupić ;) (ona ze mnie zawsze żartuje, że ostatni grosz na buty wydam ;))
OdpowiedzUsuńZainspirowalas mnie do wieczornej przebiezki. Zafundowalam sobie taki krotki emerycki joggibg. A dzisiaj wszystko mnie boli. Ale fajnie bylo :)
OdpowiedzUsuńja też przez stymulacją biegałam, bardzo mi to pomagało, wracałam zmęczona ale przyjemnie zmęczona, taki wysiłek dobry jest i dla ciała i dla ducha.
OdpowiedzUsuńCypr - cudnie!!! nie ważne że październik, wydaje mi się nawet że to najlepszy miesiąc na ten kierunek. Liczę chociaż na kilka fotek.
U nas też szykują się zmiany, mąż ma wielkie plany odnoście rozbudowy firmy i rezygnacji z dotychczasowej rpacy, jestem trochę przerażona, ale bez ryzyka nic nie osiągnie, więc go wspieram.
Podziwiam Cię za to bieganie!Ja nie lubię biegać,a jeśli już się zmobilizuję,to myślę tylko o tym,że już nie mam siły,a jeszcze trochę przydałoby się pobiegnąć.Jednak napewno nie dam rady biegać przez godzinę.Jestem pod wrażeniem:)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam buty, choć moją największą miłością są wszelakiego typu szaliki, apaszki, chusty i.t.d:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tego Cypru, na pewno będzie cudownie:)
Pochwaliłam się Cyprem i ktoś gwizdnął mi sprzed nosa fajną ofertę:( muszę szukać od nowa, ale jeszcze jest trochę czasu, więc poluję dalej. Jeśli nie znajdę nic fajnego to przeszukam inne rejony, gdzie jeszcze można się pogrzać w październiku, mam jednak nadzieję, że uda się z Cyprem, bo już się napaliłam:) Cieszę się, że nie jestem sama w moim butowym szaleństwie:) może założymy jakiś klub butomoaniaczek;) A, co do biegania to wszystkie zachęcam, wiem, że na początku jest ciężko i większość na drugi raz zdecyduje się po roku;) ale na zachętę podpowiem, jak biegać, żeby szybko nie zrezygnować: na początek może być w sumie 30 min i w tym 2 minuty marszu - 2 minuty biegu itd. W sumie przebiegniecie połowę czasu, a nie wyplujecie płuc, i sukcesywnie trzeba wydłużać bieganie, a skracać marsz. Nawet nie zauważycie kiedy, a będziecie biegać godzinę bez zadyszki:) Jeszcze raz polecam!
OdpowiedzUsuńWidzę, że wpadłaś jak śliwka w kompot. Bieganie Cie wciągnęło. MOjego J. też i teraz biega po 200km miesięcznie, rano i wieczorem,w dzień powszedni i na urlopie. Nawet z Erykiem w wózku próbował.
OdpowiedzUsuńZachęcasz do biegania - zwlaszcza, ze jest to aktywnosc DLA KAŻDEGO. Tzn. nie mam wymówki :))) Pozachwalaj jeszcze trochę, a może faktycznie zacznę?
OdpowiedzUsuńpochwal się tymi bucikami! zazdroszczę Ci, że zaczęłaś biegać!!
OdpowiedzUsuńI tego LEPIEJ sie trzymaj.
OdpowiedzUsuńJa biegac nie lubie. Plywanie i rower sa moim sposobem na rozladowanie sie.
Jagoda nie dziwę się J, ja też już bym chciała więcej, dalej:)
OdpowiedzUsuńRomashka, Ola bieganie wciąga, a więc do dzieła!:)
VanGugi dziękuję:) a pływanie i rower to jest również to, co lubię:) Jestem zodiakalnym rakiem i rowerową maniaczką:)
OdpowiedzUsuńsuper botki! tylko się lansować;) z tym bieganiem, to masz rację - może trzeba pomyśleć..
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przez przypadek. Będę śledzić z wiernie zaciśniętymi kciukami. Trzymaj się. Klepka.
OdpowiedzUsuńhttp://klepka-pisze.blogspot.com/
Dodaję do ulubionych.
Piękne buty. Skąd?:))) A na bieganie i ja namawiam:)
OdpowiedzUsuńbutki super:)
OdpowiedzUsuńczytajac twa notke wyobrazalam sobie Ciebie w biegu:)
powodzenia kochana zycze, w spelnieniu marzen przede wszystkim-NIgdy prze nigdy nie poddawaj sie !!!!!
buzka
Klepka, Martyna, Sophisticated dziękuję za odwiedziny i tak miłe słowa, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam rowniez:)
UsuńJak ja nie cierpię biegać - a siłą rzeczy muszę biegać za dziećmi :/
OdpowiedzUsuńCypr jest boski - szukaj i zachwyć się :)
PS. Ja wolę torebki :) Do szaleństwa je uwielbiam :D
Torebki też bardzo lubię, ale buty to moja słabość:)
OdpowiedzUsuń