sobota, 1 września 2012

Jest trochę lepiej

Ogarniam się powoli z tego trudnego okresu, nie czuję się jeszcze super dobrze, ale już lepiej. Kolejna @ już za mną, czekałam na nią, jak na coś oczywistego i "nie zawiodła" jak zwykle. W poniedziałek mam wizytę u gina, powinnam być tydzień temu, ale nie miałam na nią sił, więc przełożyłam. Robił mi jeszcze ostatnio jakieś badania krwi, więc poznam wyniki. Zaczęłam biegać - to pomaga. Mój cel to trzy razy w tygodniu po 1h. Na razie plan realizuję. Zawsze wysiłek fizyczny pomaga mi w stresowych sytuacjach, jak pokłócę się z mężem to idę sprzątać, nie wiem czy on aby czasem tego nie wykorzystuje;) Przez pierwszy kwadrans biegu mam w głowie gonitwę myśli - i tych związanych z dzieckiem, badaniami, ale też listę spraw do zrobienia, a potem z każdą minutą głowa mi się wyłącza, słyszę tylko własny oddech, czuję strużki potu na plecach i po prostu biegnę. Czasem wyobrażam sobie, że biegnę do celu - tego upragnionego, wtedy automatycznie przyśpieszam:) Kurcze, naprawdę tak dużo zależy od tego, co siedzi nam w głowie. Po godzinie biegu czuję przyjemne zmęczenie, ale też to jak rozluźniły mi się mięśnie na twarzy, dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, jak bardzo miałam zaciśniętą szczękę w ciągu dnia. I to jest taka godzina tylko dla mnie, bez męża, komórki, pracy, reklam krzyczących z telewizora... Taki moment zawieszony w próżni, którego bardzo potrzebuję. Moja praca dalej mnie wkurza, ale zajęłam się teraz jeszcze sprawami firmy męża i w sumie cieszę się z tej odmiany, choć to dodatkowe obowiązki. Poza tym myślę coraz intensywniej o zmianach w życiu zawodowym, mam pewne pomysły, ale ja jestem taka, że muszę wszystko dokładnie przemyśleć, zbadać z każdej strony, więc to jeszcze potrwa...;) Mam jeszcze takie wieczory, że płaczę w poduszkę i czuję straszną niesprawiedliwość, ale po takiej chwili rozczulania się nad sobą, biorę się w garść, czyli biorę garść przepisanych przez doktorka leków i mówię sobie "nie poddam się!". Wczoraj zrobiłam sobie prezent i kupiłam przepiękne buty na jesień - wydałam fortunę, ale nie mogę się na nie napatrzeć. Mam hopla na punkcie butów, jestem bardzo wybredna, tak rzadko zdarza mi się w sklepach znaleźć taką perełkę, więc jak już na nią trafię to nie mogę się powstrzymać. Najgorsze jest to, że nawet zawrotna cena mnie nie zatrzyma;) Ale co tam, człowiek musi mieć jakieś radości z tego życia, zawsze mogę sobie (i mężowi!) wytłumaczyć, że przeze mnie gospodarka kuleć nie będzie:) Z dobrych wiadomości jest też to, że w końcu ustaliliśmy z mężem termin urlopu - październik, wiem że późno, ale u nas nie jest to takie proste, by się dopasować. I mam już na co czekać:) Jak znajdziemy fajną ofertę to kierunek: Cypr!

***

Na życzenie Oli :)


                                                    
Ale w nich to sobie nie pobiegam, za to z grubymi kolorowymi rajstopami i spódnicą "na mieście" będzie szał;)

22 komentarze:

  1. Ah, ja też mam fisia na punkcie butów :) Mój mąż przyzwyczaił się już do tego faktu na tyle, że czasami sam kupuje mi parę,jako niespodziankę :) Po 35 parach przestałam już liczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dobry mąż:) ja też już swoich nie liczę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Witajcie w klubie butomaniaczek! Ja już wypatrzylam 2 pary nowe na jesien... szczęćie, że bylam w sklepie z mamą, to wstydzilam się kupić ;) (ona ze mnie zawsze żartuje, że ostatni grosz na buty wydam ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zainspirowalas mnie do wieczornej przebiezki. Zafundowalam sobie taki krotki emerycki joggibg. A dzisiaj wszystko mnie boli. Ale fajnie bylo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też przez stymulacją biegałam, bardzo mi to pomagało, wracałam zmęczona ale przyjemnie zmęczona, taki wysiłek dobry jest i dla ciała i dla ducha.
    Cypr - cudnie!!! nie ważne że październik, wydaje mi się nawet że to najlepszy miesiąc na ten kierunek. Liczę chociaż na kilka fotek.
    U nas też szykują się zmiany, mąż ma wielkie plany odnoście rozbudowy firmy i rezygnacji z dotychczasowej rpacy, jestem trochę przerażona, ale bez ryzyka nic nie osiągnie, więc go wspieram.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam Cię za to bieganie!Ja nie lubię biegać,a jeśli już się zmobilizuję,to myślę tylko o tym,że już nie mam siły,a jeszcze trochę przydałoby się pobiegnąć.Jednak napewno nie dam rady biegać przez godzinę.Jestem pod wrażeniem:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też uwielbiam buty, choć moją największą miłością są wszelakiego typu szaliki, apaszki, chusty i.t.d:)
    Zazdroszczę tego Cypru, na pewno będzie cudownie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pochwaliłam się Cyprem i ktoś gwizdnął mi sprzed nosa fajną ofertę:( muszę szukać od nowa, ale jeszcze jest trochę czasu, więc poluję dalej. Jeśli nie znajdę nic fajnego to przeszukam inne rejony, gdzie jeszcze można się pogrzać w październiku, mam jednak nadzieję, że uda się z Cyprem, bo już się napaliłam:) Cieszę się, że nie jestem sama w moim butowym szaleństwie:) może założymy jakiś klub butomoaniaczek;) A, co do biegania to wszystkie zachęcam, wiem, że na początku jest ciężko i większość na drugi raz zdecyduje się po roku;) ale na zachętę podpowiem, jak biegać, żeby szybko nie zrezygnować: na początek może być w sumie 30 min i w tym 2 minuty marszu - 2 minuty biegu itd. W sumie przebiegniecie połowę czasu, a nie wyplujecie płuc, i sukcesywnie trzeba wydłużać bieganie, a skracać marsz. Nawet nie zauważycie kiedy, a będziecie biegać godzinę bez zadyszki:) Jeszcze raz polecam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że wpadłaś jak śliwka w kompot. Bieganie Cie wciągnęło. MOjego J. też i teraz biega po 200km miesięcznie, rano i wieczorem,w dzień powszedni i na urlopie. Nawet z Erykiem w wózku próbował.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zachęcasz do biegania - zwlaszcza, ze jest to aktywnosc DLA KAŻDEGO. Tzn. nie mam wymówki :))) Pozachwalaj jeszcze trochę, a może faktycznie zacznę?

    OdpowiedzUsuń
  11. pochwal się tymi bucikami! zazdroszczę Ci, że zaczęłaś biegać!!

    OdpowiedzUsuń
  12. I tego LEPIEJ sie trzymaj.
    Ja biegac nie lubie. Plywanie i rower sa moim sposobem na rozladowanie sie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jagoda nie dziwę się J, ja też już bym chciała więcej, dalej:)

    Romashka, Ola bieganie wciąga, a więc do dzieła!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. VanGugi dziękuję:) a pływanie i rower to jest również to, co lubię:) Jestem zodiakalnym rakiem i rowerową maniaczką:)

    OdpowiedzUsuń
  15. super botki! tylko się lansować;) z tym bieganiem, to masz rację - może trzeba pomyśleć..

    OdpowiedzUsuń
  16. Trafiłam tu przez przypadek. Będę śledzić z wiernie zaciśniętymi kciukami. Trzymaj się. Klepka.
    http://klepka-pisze.blogspot.com/

    Dodaję do ulubionych.

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękne buty. Skąd?:))) A na bieganie i ja namawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  18. butki super:)
    czytajac twa notke wyobrazalam sobie Ciebie w biegu:)
    powodzenia kochana zycze, w spelnieniu marzen przede wszystkim-NIgdy prze nigdy nie poddawaj sie !!!!!

    buzka

    OdpowiedzUsuń
  19. Klepka, Martyna, Sophisticated dziękuję za odwiedziny i tak miłe słowa, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak ja nie cierpię biegać - a siłą rzeczy muszę biegać za dziećmi :/
    Cypr jest boski - szukaj i zachwyć się :)
    PS. Ja wolę torebki :) Do szaleństwa je uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Torebki też bardzo lubię, ale buty to moja słabość:)

    OdpowiedzUsuń